Bułka to nie jest dziś bułka. To kajzerka albo ciabatta.
Chlebek bananowy jest passe, teraz robi się ciasto z burakiem.
A agencja reklamowa nie jest siedzibą diabłów rodem z Mad Men, Wilka z Wall Street względnie Polski lat dziewięćdziesiątych portretowanej w wywiadach z tuzami reklamy. Nie pali i nie pije się przy biurku a po pracy na biurkach nie odbywają się rasowe orgie. (Na podłodze też nie.) . Bez przesady, to nie jest mieszkanie Kamila D. To nie są biurka hańby.
Tu o 15tej kolega przynosi miseczkę z warzywami i owocami i nas częstuje. O 15tej zamieniamy się w chrupiące marchewkę króliki.
Tu się ciężko pracuje, ale karoshi byłoby faux pas:)
Tu dobrze walczyć o swój work-life balance.
Pływanie, bieganie, rower, areobik i zdrowe odżywianie… Pula możliwości jest duża. Moje leniwe ruchowo jestestwo z jękiem zazdrości podziwia zapaleńców, którzy o szóstej rano przed pracą biegają po parku. Mi o szóstej rano jeszcze śnią się projekty i prezentacje.
To wszystko prowokuje do myślenia o własnym stylu życia. W porze obiadu obciachowo jest wsuwać spaghetti z pesto ze słoiczka zagryzając czekoladowym batonem. Zbitka glutenu i tłuszczu – to nie jest dla ciebie dobre. Czujesz to.
Zaczynasz się zastanawiać, gdzie do cholery kupuje się ten jarmuż.
I planujesz zakupienie maty do jogi oraz czegokolwiek, co przypomina strój do uprawiania aktywności ruchowej.
A to wszystko dzieje się bezszelestnie. Nikt cię nie nagabuje i nie indoktrynuje. Sam sobie przestawiasz pomału zwrotnicę w głowie. Tu robienie czegoś dobrego dla siebie jest totalnie normalne.
Zdrowy, pozytywny lifestyle sączy się do ucha.
Gdzieniegdzie na FB przemyka jeszcze bunt opornych. Wyznania mięsożerców. Buńczuczne deklaracje miłości do hamburgera i dobrego drinka.
Ale rewolucja ma miejsce.
Dzisiaj „słoiki” przestają mieć negatywne konotacje. To nie są ludzie z kotletami od mamy wiozący je z Pcimia Dolnego. To ludzie, którzy do słoików robią ajvar i konfiturę z płatków róży. Bo to jest fajne.
Zobaczycie, za parę lat na miejskich blokowiskach zamiast mieć obsrane przez psy trawniki będziemy kolektywnie uprawiać ogródki działkowe, odnawiając więzi sąsiedzkie. Które utracili nasi rodzice walcząc dla nas o lepszą przyszłość i lalki Barbie.
A potem w tych ogródkach zrobimy imprezę popijając green smoothie i patrząc, jak nowe pokolenie dzieciaków pogryza szpinak.
Zatem gdzie do cholery kupić ten jarmuż, bo chcę zrobić zdrowe chipsy na wieczór rodem z Jadłonomii…?
Artykuł Gdzie się do cholery kupuje ten jarmuż? pochodzi z blogaCały Ten Zgiełk. Not another lifestyle blog.